Metro w Sankt Petersburgu i nie do końca udana niespodzianka

Metro w Sankt Petersburgu i nie do końca udana niespodzianka

Metro w Petersburgu to jedna z moich ulubionych miejscówek w tym mieście. W ciągu kilku miesięcy spędzonych w północnej stolicy Rosji – najpierw podczas kursu językowego, potem na wolontariacie, wakacjach i pobycie z grupą – czas spędzony w podziemnym mieście stał się częścią piterskiej codzienności.

Ze względu na położenie miasta nad rzeką Newą, jej odnogami i Zatoką Fińską metro Petersburga jest jednym z najgłębszych na świecie. Gdyby Car Aleksander I, zgodził się na eksperyment w postaci wybudowania tunelu pod Newą w 1814 roku, prawdopodobnie to właśnie Sankt Petersburg byłby pierwszym miastem na świecie, gdzie powstał metropolitan. Jednak wówczas brytyjski inżynier Isambard Brunel spotkał się z odmową, a pierwsza podziemna kolej powstała w Londynie. Nad Newą wybudowano natomiast most. Ostatecznie pierwszą linię metra w Petersburgu uruchomiono 15 listopada 1955 roku.

Najgłębsza w kraju stacja metra znajduje się właśnie tutaj.  Jest to Admiralteyskaya na linii fioletowej, położona 86 metrów pod ziemią.  Perony znajdują się tak głęboko, że przejazd na nie ruchomymi schodami zajmuje nawet kilka minut!

 I to był właśnie mój ulubiony czas. Czas spędzony na odcinku od odbicia biletu przy wejściu na stację Chernyshevskaya o 7.45, do wejścia na peron, czyli spędzony na schodach ruchomych. Rozsiadałam się na nich wygodnie i rozpoczynałam swój codzienny poranny rytuał – obserwowanie ludzi jadących w przeciwnym kierunku. I ten charakterystyczny zapach metra! Chyba na całym świecie metro pachnie podobnie. Nie wiem, co o tym myśleć, ale uwielbiam ten podmuch ciepłego, suchego powietrza, niosący ze sobą delikatny, industrialny zapach. Wczesnym rankiem, kiedy większość z pasażerów udawała się do pracy, na uczelnię, czy tak jak ja i Gośka – na kurs językowy po drugiej stronie rzeki na Vasilevskim Ostrove, był to czas, kiedy niektórzy zjeżdżając w głąb tunelu, ucinali sobie szybką drzemkę. Inni zaczytywali się w porannej prasie lub książce. Kilka lat później zamiast w gazety, większość wpatrzona już była w ekrany swoich smartfonów. Kiedy schodami jechali jacyś zakochani, spędzali ten czas w objęciach, wymieniając się pocałunkami. (Kiedy o tym piszę, od razu nasuwa mi się na myśl jeden z moich ulubionych rosyjskich filmów „Piter FM”, w którym wiele scen kręconych jest właśnie na eskalatorze piterskiego metra).

– Devushka! Nel’za sidet’ na eskalatore! V drugom sluchaje budet shtraf 500 rublej! (Dziewczyno, nie wolno siadać na ruchomych schodach! W przeciwnym wypadku będzie mandat 500 rubli!)

– z zadumy wyrwał mnie głos pani z „akwarium”, kiedy to po raz kolejny siadłam na schodach o poranku. Z rzeki ludzi codziennie płynącej eskalatorem i tunelami, to właśnie pani krzycząca na pasażerów i na co dzień pilnująca porządku w metrze wzbudziła moją największa ciekawość. Jej miejsce pracy, przeszklona budka, znajduje się na dole każdych ruchomych schodów. Nie wiem czy to reguła, ale nigdy nie widziałam w tym miejscu mężczyzny. Przez całą swoją zmianę pani siedzi w „akwarium”, mając idealny ogląd sytuacji panującej na schodach. Jeśli ktoś zajmie choć trochę lewą część schodów, usiądzie na nich, biegnie, czy w inny sposób zakłóca spokojne przemieszczanie się pasażerów, od razu przez megafon, tonem budzącym respekt, rozlega się upomnienie. Codziennie, mijając panią w „akwarium”, próbowałam wychwycić jej spojrzenie. Myślałam o towarzyszącym jej pracy widoku mijanych codziennie milionów zamyślonych twarzy i wpatrzonych w dal par oczu. (Przyznaję, że podobne refleksje mam przejeżdżając przez bramki na autostradzie😊 Z tym, że w „akwarium” nie ma szans wypowiedzieć nawet „dzień dobry, dziękuję, do widzenia”).

Codziennie w mieście podziemnym środkiem komunikacji przemieszcza się około 2,5 mln osób. Jest to zdecydowanie najszybszy sposób na pokonywanie ogromnych odległości. Pogrążeni w myślach peterburżanie codziennie pokonują tę samą trasę. Setki twarzy mijanych po drodze w tunelach zdają się być pogrążone w jakimś transie. Jakby wszystkie ruchy od momentu odbicia biletu wykonywane były z pamięci, a kroki były odliczone.

-Yважаемые пассажиры! будьте взаимно вежливы, уступайте места инвалидам, пожилым людям, пассажирам с детьми и беременным женщинaм.  (Szanowni pasażerowie! Bądźcie dla siebie wzajemnie życzliwi, ustępujcie miejsca osobom niepełnosprawnym, ludziom w podeszłym wieku, pasażerom z dziećmi i ciężarnym.) Komunikat, powtarzany niczym mantra w każdym wagonie, tak silnie wpisany jest w „krajobraz” metra, że po pewnym czasie staje się niesłyszalny. Z pewnością jego nagły brak byłby szybko zauważony, a właściwie usłyszany.

Pani pracująca w metrze na tyle silnie mnie intrygowała, że pewnego dnia postanowiłam poczęstować ją czekoladką. Przygotowałam okazały słodycz z osiedlowego i na końcu pięciominutowej podróży ruchomymi schodami podeszłam do przeszklonej budki. Ciężko było znaleźć jakieś wejście, więc zaczęłam obchodzić budkę dookoła. Pani wciąż bez ruchu siedziała wpatrzona w rzekę ludzi wylewającą się kaskadami gdzieś z powierzchni ziemi i rozlewającą się szerokim nurtem na peronie. Ze spokoju, a raczej z rutyny, wyrwało ją moje pukanie do małego, półokrągłego okienka, kształtem przypominającego te na peronach na starych dworcach kolejowych, gdzie trzeba się mocno pochylić, by coś powiedzieć i zostać usłyszanym. Pani aż podskoczyła, wydając z siebie gromkie: Boże moj! Kiedy obrzuciła mnie groźnym spojrzeniem, szybko pożałowałam swojej spontanicznej decyzji o zrobieniu jej niespodzianki. W kilku zdaniach, jak najzwięźlej tłumaczyłam, że tak bez powodu chciałabym jej podarować czekoladki, żeby umilić dzień…ledwo skończyłam drugie zdanie, kiedy pani skutecznie przyprowadziła mnie do pionu: Że co ja sobie myślę, że ona na robotie, i że jej przeszkadzam i mam zabrać te czekoladki i co to w ogóle za pomysł! Zaistniałą reakcję postanowiłam zrzucić na element zaskoczenia. Choć nie wiem, czy podjęłabym dziś kolejną czekoladkową próbę😊

Wtedy szybko wbiegłam do wagonu i wysiadłam na stacji Vasileostrovskaya, a w przerwie między zajęciami poczęstowałam znajomych z grupy czekoladkami, które wciąż miałam w kieszeni.

Izabela Rutkowska 2018 (2007)

W drodze na zajęcia z języka rosyjskiego. Zjazd do stacji Chernyshevskaya.


Podobne wpisy:

Podziel się:

podroznosci.com

3 thoughts on “Metro w Sankt Petersburgu i nie do końca udana niespodzianka

  1. Mam bardzo podobne refleksje dotyczące metra w Petersburgu. Też lubiłam obserwować ludzi podczas jazdy na ruchomych schodach. I zawsze towarzyszył mi niepokój spowodowany nietypowym położeniem metra – pod dnem rzeki.

  2. Pani Elżbieto,
    cieszę się, że tekst się Pani podobał. Bardzo dziękuję za cenne sugestie! 😉 Już poprawione!
    Odkąd zniesiono wizy do Petersburga i innych rosyjskich miast, coraz więcej Polaków tam jeździ. Całe szczęście! To najlepszy sposób, by obalać stereotypy. Serdecznie pozdrawiam! Izabela Rutkowska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *