Bronia była jedną z moich turystek na wyjeździe nad Bajkał. Bardzo lubię pilotować grupy w tamten rejon świata, ponieważ najczęściej wybierają się tam bardzo ciekawe postaci. Pamiętam prawie wszystkich. Niektórzy jednak zajmują szczególne miejsce w mojej pamięci.
Opowiem o Broni – jednej z najbardziej wyjątkowych osób, jakie spotkałam na swojej drodze…
Wyjazdy nad Bajkał są intensywne, ponieważ po i tak już męczącej podróży Koleją Transsyberyjską, prawie codziennie zmieniamy miejsce zakwaterowania. Na naszej wyprawie Bronia miała 82 lata. Byłyśmy zakwaterowane razem.
Nasz pierwszy nocleg przypadł na drewnianą turbazę, w której każdy z minimalistycznie wyposażonych domków zbudowany jest z modrzewiowych bali. Oczywiście wszystko w syberyjskim standardzie. Najważniejszy jest przecież klimat miejsca:) Wieczorem, po dniu pełnym atrakcji, inauguracyjnej posiadówce z widokiem nad Bajkał przy lokalnych napitkach i 6 – godzinnej zmianie czasu, marzyłam tylko o jak najszybszym śnie. Niestety resztkami sił, trzeba było „ogarnąć” kolejny dzień, sprawdzić rezerwacje itp. Nie uśmiechało mi się, że jestem zakwaterowana z turystką.
– W naszych barakach mieliśmy bardzo podobny sufit. Pomiędzy deskami upchany był ciasno mech, z którego sypała się ziemia. Najgorsze jednak były wszędobylskie pluskwy, które wspinały się aż pod sam sufit, po czym spadały nam na twarze. Nie było na nie żadnego sposobu.. – zaczęła snuć swoją opowieść Bronia.
– Pięknie. – pomyślałam. No to się zaczyna. Przede mną mnóstwo pracy, padam ze zmęczenia i naprawdę nie mam siły na ciężkie rozmowy w tym momencie – wstyd się przyznać, ale właśnie tak wtedy pomyślałam. Na szczęście ta niefortunna myśl szybko się gdzieś ulotniła.
Często w moich grupach był ktoś, kto miał w rodzinie kogoś zesłanego na Syberię. Było również kilkoro Sybiraków. To jednak Bronię zapamiętałam najbardziej.
Na zesłaniu w okolicach Krasnojarska Bronia ze swoją rodziną spędziła 6 lat. Wszystko doskonale pamiętała. W naszej grupie znalazła się, ponieważ chciała odczarować sobie Syberię. A właściwie przypomnieć lata swojego dzieciństwa. Bo chociaż straciła na Syberii ojca, a zesłanie było traumą, to jak często podkreślała, czas ten przypadł na kawał Jej dzieciństwa. A co się z tym wiąże, z Syberią kojarzą Jej się szkolne przyjaźnie, zabawy, wielka pomoc, którą wraz z rodziną otrzymywała od miejscowych, wczesnoszkolna miłość, piękna przyroda…
Opowieściom nie było końca. Każdego dnia, z zapratym tchem słuchaliśmy kolejnych historii Broni. Takie wspomnienia to czysta historia w najlepszym wydaniu. Informacje, których nie znaleźlibyśmy w żadnej literaturze. Bronia opisywała wszystko ze szczegółami: jak przeżyła szkorbut, gruźlicę, którędy przebiegał transport, jak uczyła się alfabetu rosyjskiego w szkole ostrym patykiem wydłubując litery na deseczce. Kilkukrotnie wracała myślami do dnia, kiedy po amnestii więźniów, przepełnione wagony wracały do Polski, a ona zgubiła się na stacji w Swierdłowsku (dziś i w czasach Imperium Rosyjskiego – Jekaterynburgu) i Jej mama z siostrą musiały wracać same. Kiedy nasz pociąg w drodze powrotnej zatrzymał się w Jekaterynburgu, Bronia koniecznie chciała zobaczyć budynek, w którym schował Ją jeden z pracowników kolei, by wsadzić do kolejnego transportu. Prawdopodobnie uratował Jej życie. Każdy nasz dzień na wyjeździe wiązał się z kolejnymi emocjonującymi opowieściami współtowarzyszki podróży.
Wszystkie swoje historie Bronia opowiadała z uśmiechem, nie obciążając nikogo wspominkami. Uśmiech towarzyszył Jej z resztą bez przerwy. Dużo rozmawiałyśmy również w pokoju. Nie tylko o czasach na syberyjskim zesłaniu. Przede wszystkim o życiu, miłości i czego nie warto. Pamiętam, że często myślałam sobie, jaką wspaniałą Babcię mają Jej wnuki. Wspominałam w tych chwilach również swoją. Zakwaterowanie z Bronią w jednym pokoju było największym szczęściem, jakie mogło mnie spotkać na tym wyjeździe. Przestraszył mnie fakt, ze ostatnie dni Bronia zaczęła kaszleć. Po chorobach z okresu syberyjskiego, nigdy nie była nawet przeziębiona. Na szczęście jednak w Polsce szybko doszła do siebie.
Kilka dni po powrocie otrzymałam od Broni paczkę. Była w niej książka „SYBERIA:POZA ŻYCIEM” wydana przez Towarzystwo Przyjaciół Witnicy. Na co dzień Bronia pełniła funkcję Prezesa Związku Sybiraków, Oddziału w Gorzowie Wlk. Była również inicjatorką powstania powyższej książki, namawiając żyjących jeszcze Sybiraków do spisania swoich wspomnień. Najcenniejszą zawartością przesyłki była natomiast ręcznie spisana historia Broni i Jej rodziny, od momentu wyprowadzenia z domu w 1940 roku, do powrotu do Polski. Jej wspominki zawarte są również w książce. Chciała, by Jej historia szła dalej w świat, jako świadectwo historii, którą opowiedzieć nam mogą już naprawdę nieliczni. Postaram się je niedługo tutaj zamieścić.
Dziś Bronia już niestety nie żyje. Jestem przekonana, że swoje życie przeżyła tak, jak chciała, niczego nie żałując, a Jej bliscy wiedzą, jak wyjątkową osobę mieli w rodzinie.