W ciągu sześciu miesięcy, Turcję autostopem przemierzyliśmy wzdłuż i wszerz. Z każdym dniem podróży, byliśmy coraz bardziej zauroczeni gościnnością jej mieszkańców. Ale tamtego dnia, to był dopiero początek wielkiej podróży. Jeszcze nie znaliśmy języka, ani zwyczajów. Nie wiedzieliśmy, na co i na ile możemy sobie pozwolić. Byliśmy we troje. Siedzieliśmy na plecakach już trzecią godzinę w pełnym słońcu, w małej miejscowości na południu Turcji. Tam, gdzie wysadził nas kierowca ciężarówki i powiedział, że zaraz wróci. Przynajmniej tak go zrozumieliśmy.
Byliśmy zrezygnowani i zmęczeni, trochę przestraszeni. Zachód słońca był coraz bliżej, a my wciąż nie wiedzieliśmy, gdzie spędzimy noc. I wtem, podeszła do nas bardzo młoda para. Ona z chustą na głowie, trzymała w rękach srebrną tacę z ciasteczkami, a on wymownym gestem zaprosił nas w kierunku domu. Byliśmy przekonani, że to rodzina kierowcy, któremu coś wypadło i przysłał po nas swoje dorosłe dzieci.
Erkan i Bekiye okazali się zupełnie przypadkowymi osobami. Zaprosili nas do siebie i poczęstowali herbatą. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, na dwóch zielonych kanapach. Oni trzymający się za ręce, i my we troję w turystycznych ciuchach. Patrzyliśmy na siebie nie mogąc się skomunikować w żadnym języku. Młodzi o autostopie słyszeli tylko z filmów.
Nagle Erkan wyszedł z domu. W tym czasie, Bekiye dolewała kolejną filiżankę herbaty. Chłopak wrócił z torbą pełną piwa. Był to chyba pierwszy dla nas przypadek, kiedy naprawdę „nie mieliśmy już miejsca” na przyjęcie kolejnego płynu. Byliśmy najedzeni i pełni do granic możliwości. Wiedząc, że odmowa byłaby wielkim faux-pas, wzięliśmy po butelce.
Okazało się, że oboje pochodzą z bardzo tradycyjnej rodziny i nie mogą pić alkoholu. Pomyśleli jednak, że nam będzie przyjemnie, bo przecież „u nas się pije”. Milczenie trwało już sporo czasu. Od czego jednak jest mowa ciała, chęć porozumienia się i słownik angielsko – turecki. Pokazując, rysując i szukając pojedynczych słówek w słowniku, zaczęliśmy rozmowę.
Okazało się, że Erkan z Bekiye są małżeństwem od ośmiu dni. Dziewczyna pochwaliła nam się pięknymi wzorami z henny na dłoniach i stopach, które jeszcze świetnie się trzymały na skórze od czasu wesela. Mieli nowe mieszkanie, które dostali w prezencie ślubnym i starali się o dziecko. Oboje w wieku dwudziestu lat. My tłumaczyliśmy, że to nasz pierwszy tydzień w Turcji, że jesteśmy na wymianie studenckiej i każdą chwilę chcemy spędzić w podróży, by jak najlepiej poznać ich kraj. Tym sposobem „przegadaliśmy” całą noc. Opowieściom nie było końca.
Rano zjedliśmy pyszne śniadanie podane w tradycyjny sposób, na podłodze. Były czarne i zielone oliwki, peinir, czyli biały słony ser, ugotowane na twardo jajka, świeże i soczyste pomidory. Bekiye była bez chusty. Nie byliśmy już obcy, więc mogła przed nami odkryć swoje piękne długie włosy.
Podobnych historii podczas naszej półrocznej podróży po Turcji było mnóstwo. Po latach najbardziej lubię wracać do tamtej chwili. Uświadamia mi, jak wielkimi i otwartymi umysłami byli Erkan i Bekiye, oraz jak dużo mieli w sobie odwagi. Wychowani w tradycyjnych rodzinach, w konserwatywnym miasteczku pełnym stereotypów, z którego nigdy nie wyjechali dalej. Mimo wielu ograniczeń i barier wokół, szukali w człowieku tego, co najpiękniejsze.
2018 (2007)